Kotłownia - rozruch pieca
Tradycją stało się, że na kolejne etapy, etapiki można powiedzieć, czekam nieco ponad miarę, ale szczęśliwie "po latach" udaje mi się ich doczekać i zaspokoić moje pragnienia. Tak było z fundamentami, murami, dachem tynkami i tak też jest z uruchomieniem kotłowni. Nie mniej wczoraj wieczorem szeryf od hydrauliki dokończył montaż wszystkich rurek, rureczek, zaworków, termometrów, zbiorniczków i rozpaliliśmy piec... To było przeżycie. Wprawdzie sam proces uruchamiania kotła trącił nieco myszką i poczułem się jak kiedyś u swojej babci, która stała przy kuchni węglowej i rozpalała drewienkami i węglem, ale chwilę po zamknięciu drzwiczek od kotła już o tym nie myślałem, bo dodawaniem paliwa, sterowaniem nadmuchu, trzymaniem temperatury zajął się tzw. komputer. I słuchajcie, to było naprawdę przyjemne jak wreszcie poczułem ciepło na plecach od czerwonego potwora. A jeszcze większą przyjemnością było umycie rąk w ciepłej wodzie w nowo zakupionej umywalce.
na początku było tak..
potem było tak..
a na końcu tak..
takim sterownikiem będziemy z sypialni ustawiać sobie temperaturę w domu
Staliśmy nad tym piecem od 20tej do pierwszej w nocy. Kolega hydraulik niezmordowany został jeszcze odpowietrzać podłogówkę a ja już wymiękłem i pojechałem do domu. Mam wymówkę - córka ma 39.6. Grypa.